- Jasiek/Marysiu! Pospiesz się, zabierz śniadanie do szkoły!
- A napój?
- Na stole, szybko, nie mamy czasu! Do szkoły wszystko masz?
- O rany! Nie, zapomniałem/zapomniałam plasteliny na plastykę!
- To biegnij!
(po chwili)
- Co tak długo? Nie zdążymy!
- Lecę, już mam!
W pośpiechu przerzucamy między sobą informacje, które stanowią nieodłączny element naszych codziennych, rutynowych czynności. Te pytania i odpowiedzi są istotne, gdyż służą porządkowaniu naszego życia, życia naszych dzieci. Dzięki nim przewidujemy, projektujemy nasz dzień, „przebiegamy” myślami przez sprawy, które nas tego dnia czekają. Pozwalają nam się do niego przygotować. Zazwyczaj jednak te poranne czynności i komunikaty toczą się szybko. Nie ma czasu na zagłębienie się w rozmowie, gdyż każdy spieszy się do swoich spraw.
„Chciałabym, aby rozmawiano ze mną bardzo często, tak, żebym mogła czuć, że jestem ważna”
„Czas to pieniądz” – taką treść niesie popularne przysłowie. Jednak czas przeznaczony na rozmowę z ważnymi dla nas ludźmi jest i powinien być bezcenny. Szczególnie trudno wycenić czas na rozmowę z dzieckiem/dziećmi. Choć można powiedzieć, że ten czas poświęcony na rozmowę to inwestycja, której rezultatem będzie poczucie bliskości, zaufanie, otwartość, ale też przekonanie młodego człowieka, że jest osobą ważną, wyjątkową i wartościową dla najważniejszych ludzi – dla rodziców/opiekunów/dziadków. Dowodzą tego wypowiedzi ludzi dorosłych: moich studentek i studentów – przyszłych pedagożek i pedagogów, nauczycielek i nauczycieli. Poprosiłam ich, by przypomnieli sobie swoje dzieciństwo i rozmowy sprzed lat, by przywołali to, co wówczas było dla nich ważne i przypomnieli sobie, jak te rozmowy wyglądały. A przede wszystkim, poprosiłam, by przez pryzmat aktualnej wiedzy i życiowych doświadczeń, określili, kiedy jest najlepszy czas na rozmowę z dzieckiem. Wspominając rozmowy sprzed lat, moje studentki i studenci mówili tak: „Chciałabym, aby rozmawiano ze mną, gdy nadejdzie taka potrzeba, aby rodzice nie odwlekali rozmowy ze mną w czasie, tylko informowali mnie na bieżąco o wszystkim, co się dzieje”. Chcieli też, by rozmowy odbywały się „przede wszystkim wtedy, kiedy najbardziej potrzebuję obecności drugiej osoby (…). Właściwie to potrzebowałabym tej rozmowy prawie przez cały czas”. „Chciałabym, żeby rozmawiano za mną zawsze bez względu na temat oraz sytuację”, „kiedy coś mnie boli, zawsze i wszędzie”. Z tych wędrówek do czasu dzieciństwa, które odbyłam wspólnie z moimi studentami, kluczowa jest informacja: dziecko potrzebuje rozmowy tu i teraz, w tym właśnie miejscu i czasie, nie później, nie za godzinę, nie kiedyś…
Dziecko żyje w czasie teraźniejszym
Dorośli w społeczeństwie XXI wieku żyją w kulturze jednego czasu: czasu przyszłego. Interesuje ich to, co będzie: planują, zamierzają, wybiegają w przyszłość. Czas przeszły traktują jako już przeżyty – nieważny, bo już nic nowego nie przyniesie, zaś czas teraźniejszy stanowi dla nich punkt wyjścia do przyszłości. Ważna jest przyszłość, ona ma przynieść realizację planów, zamierzeń, celów. Sami w biegu, uczą dzieci wyścigu z czasem. Oczekują, by ich dziecko dogoniło i wyprzedziło swój czas, by wcześniej niż rówieśnicy czy niż wskazuje na to zegar biologiczny, rozpoczęło trudną sztukę chodzenia, wcześniej wypowiedziało pierwsze słowo, sprawnie komunikowało się z innymi, wcześniej opanowało umiejętność liczenia, pływania, posługiwania się językiem obcym itp. Wcześniej i szybciej – to słowa klucze w społeczeństwie nastawionym na rywalizację oraz szybkie spełnianie potrzeb i zachcianek. Dorośli nie przyjmują do wiadomości, że te rozwojowe osiągnięcia, umiejętności, kompetencje wymagają wielokrotnie podejmowanej aktywności, wysiłku, starania rozciągniętego w czasie. Nie dbają o to, oczekują, by dziecko funkcjonowało szybciej, mówią: „pospiesz się”, „nie ociągaj się”, „czas to pieniądz”, „nie mam czasu”, „no dalej, raz, dwa”. Tymczasem dziecięca perspektywa czasu jest inna niż perspektywa dorosłego. Jean Piaget określił orientację dziecka w czasie mianem „tu i teraz”. Dziecko żyje tym, co zajmuje jego uwagę w tym właśnie momencie. Nie interesuje go, co będzie za dwa lata, a wyobrażenia o przyszłości zmieniają się płynnie, dynamicznie, zależnie od zmiany zainteresowań dziecka: jak dorośnie, będzie strażakiem, może piłkarzem, szefem kuchni albo gitarzystą. Czas dziecka jest też niejednostajny. Może płynąć szybciej lub wolniej, zależnie od liczby atrakcyjnych zdarzeń, które go wypełniają. Dziecko przedszkolne, pochłonięte zabawą, nie odczuwa upływu czasu. Ze zdziwieniem i rozczarowaniem reaguje na informację, że trzeba przerwać aktywność, gdyż przyszła pora przygotować się do snu. Zupełnie inaczej jest, gdy chce podzielić się z dorosłym czymś ważnym, istotną dla niego sprawą. Gdy pragnie mu opowiedzieć o tym, co ważnego się wydarzyło, co ciekawego przeżyło, co wywołało jego emocje, co zajęło uwagę, niecierpliwi się, słysząc „chwileczkę, tylko skończę pracę”. Gdy zmuszone jest bezczynnie czekać, czas płynie bardzo wolno. Dziecko czeka, a dorosły jest ciągle zajęty. Dziecko nie orientuje się kiedy ta „chwileczka” minie. Widzi, że dorosły nie zwraca na nie uwagi, robi swoje. Z początku czeka. Szybko jednak męczy je bezczynność, znajduje więc zajęcie, by dać upust energii, skumulowanym w ciele emocjom, zaczyna kołysać się na krześle, stukać łyżeczką o szklankę, bawić się wyprasowanym obrusem… Tą aktywnością w końcu zwraca uwagę dorosłego. Ten ciągle jednak nie jest zainteresowany rozmową z dzieckiem, jego myśli i uwagę zajmuje coś innego. Upomina je, że niewłaściwe się zachowuje. Czasem prosi, by poszło do swojego pokoju, by nie przeszkadzało. Dziecko odchodzi. I tak, zanim dorosły znajdzie czas na rozmowę, dziecko już nie pamięta, o czym chciało porozmawiać, czym chciało się podzielić. Jest rozżalone, bo dorosły nie okazał zainteresowania, powiedział coś niemiłego, kazał odejść…
„Nie krzyczeć, nie kazać iść do pokoju, tylko tłumaczyć, ale i zrozumieć”
Nie zostawiajmy rozmowy na „później” – później może nie być już ku temu okazji. To kolejny wniosek płynący z wypowiedzi studentek i studentów. Jedna z nich podzieliła się taką refleksją: „Chciałabym, żeby rodzice rozmawiali ze mną, w momencie gdy czuję potrzebę rozmowy oraz w sytuacjach gdy wszystko nie jest dla mnie jasne oraz zrozumiałe. Chciałabym, żeby zawsze odpowiadali na moje pytania”. Rozmowa o tym, co jest dla dziecka ważne, co zajmuje jego myśli, nie może być odroczona w czasie, bo dziecko jest „tu i teraz”, przeżywa aktualną sytuację, ale też widzi i „odczytuje” emocje dorosłych. Słyszy ich rozmowy. Nie zawsze rozumie, czego one dotyczą. Gdy dorośli nie chcą wytłumaczyć, o czym rozmawiają, co ich martwi, unikają tematu, wykręcają się, dziecko i tak czuje, że dzieje się coś niedobrego. Nie wie tylko, co. Próbuje znaleźć jakieś logiczne wyjaśnienie: czasem winą obarcza siebie, bo wie, że zrobiło coś nie tak. W innym przypadku odczuwa żal do dorosłych, że zbyli je komunikatem: „nie teraz”, „później”, „jesteś za mała”, „kiedyś porozmawiamy”… A ono potrzebuje wiedzieć, bo to daje mu poczucie bezpieczeństwa. Dziecko potrzebuje rozmowy teraz, a nie później. „Chciałabym, żeby rozmawiano ze mną, w sytuacji kiedy zmarł dziadek, w sytuacji kiedy rozwodzili się rodzice i musieliśmy się przeprowadzić”, taką refleksją dzieli się jedna z moich studentek. Dziecko odcięte od informacji, czuje się zagubione i zdezorientowane. Boi się. Jest bezradne. Jeżeli nie możemy z dzieckiem przeprowadzić rozmowy w tym właśnie momencie, gdy ono sygnalizuje taką potrzebę, ustalmy czas na rozmowę. A następnie zadbajmy o to, by poświęcić mu uwagę, odbyć rozmowę, wsłuchać, odpowiedzieć…
„Zawsze. Dziecko potrzebuje rozmów”
Każdy dzień jest dobry na rozmowę i na to, by wspólnie z dzieckiem stworzyć rytuał codziennych spotkań i rozmów na ważne i mniej ważne tematy. Rytuały wszak porządkują nasze życie i nadają mu szczególny sens. Wszystkie ważne święta wypełniają przecież różnego typu rytuały. Jedne wiążą się ubieraniem choinki, inne z malowaniem pisanek jeszcze inne z święceniem potraw. Tych rytuałów jest i może być wiele. W każdym dniu można znaleźć czas na świąteczną chwilę, której elementem będzie ważny dla nas rytuał spotykania się i prowadzenia rozmowy. Oczywiście wygospodarowanie czasu, znalezienie siły, zapału wymaga nakładu energii (o którą czasem tak bardzo trudno), dobrej organizacji czasu. Nieraz trzeba zrezygnować z innych aktywności, by po prostu pobyć z dzieckiem. Ale jeżeli temu byciu towarzyszy przyjemność ze spotkania, wymiany informacji, zainteresowanie, troska, to te wspólne chwile stają szczególnie cenne dla obu stron. „Najlepsze są wieczorne rozmowy, więc uważam, że wtedy byłby najlepszy na to czas” – pisze jedna z moim studentek. Dzieci lubią wieczorne rozmowy, rozmowy przed snem, na koniec dnia, tuż przed zaśnięciem, chwile poprzedzone odprężającą kąpielą. Na takie „pogaduchy do poduchy” przy przyciemnionym świetle lub w ciemności, albo przy latarce, dziecko po prostu czeka. Rozmowy po zmierzchu to również zdaniem moich studentów i studentek najlepszy moment na wymianę myśli z dzieckiem, na podejmowanie łatwiejszych i trudniejszych tematów. To czas na okazanie sobie zainteresowania, na bliskość. Można wtedy bez pośpiechu (to bardzo trudne), konsekwentnie, codziennie o zbliżonej porze (choć niekoniecznie) spotkać się i porozmawiać. To spotkanie jest ważne dla obu stron: dla dziecka i dorosłego. Oboje są wtedy dla siebie ważni i sobie potrzebni.
Łap chwile!
Bardzo często rodzice/opiekunowie wykorzystują wieczór na to, by nadrobić zaległości, których nie udało się zrealizować wcześniej. Czekają więc z niecierpliwością, aż dziecko po dniu aktywności, wyciszy się i zaśnie. Dopiero wtedy sprzątają, układają, przygotowują się do kolejnego dnia, wysyłają ostatnie pilne maile. Trudno jest im wtedy znaleźć czas na dłuższą rozmowę. Nie szkodzi. Dzień jest pełen chwil, momentów, które można bez poczucia straty – za to z przekonaniem, że wiele zyskujemy – przeznaczyć na rozmowę z dzieckiem: codzienna podróż samochodem z przedszkola/szkoły do domu, chwile po przyjściu do domu: kiedy wspólnie rozpakowujemy zakupy, przygotowujemy posiłek, sprzątamy po nim, kiedy wychodzimy z psem na spacer, kiedy sprzątamy klatkę królika, kiedy porządkujemy mieszkanie – to chwile, kiedy można zainicjować rozmowę, by następnie na moment zatrzymać się, przysiąść, odpocząć, pogawędzić albo podjąć ważny, trudny, potrzebny temat, podzielić się tym, co zaprząta myśli. Warto spróbować zainicjować taką rozmowę – stworzyć rytuał rozmowy np. po powrocie do domu. Nawet kiedy nie mamy siły, ważne jest, by mobilizować się i znaleźć czas na rozmowę, na podzielenie się tym, co przeżyliśmy, czego doświadczyliśmy w ciągu dnia, co było ważne, trudne. Nasza doba trwa przecież 24 godziny, dużo czasu poświęcamy aktywności zawodowej, innym bardzo ważnym i absorbującym sprawom. Na rozmowę potrzebujemy niekiedy piętnaście minut, innym razem pół godziny, czasem rozmowa się rozwija, absorbuje nas i trwa dłużej.
Dlaczego codzienna rozmowa jest ważna?
- Dzielimy się z dzieckiem tym, co dla nas było/ jest tego dnia ważne, czasem trudne, innym razem zabawne, wesołe.
- Okazujemy dziecku, że jest dla nas ważne, że chcemy się z nim dzielić tym, co dzieje się w naszym życiu, cenimy jego zdanie.
- Tworzymy okazję, by dziecko podzieliło się z nami tym, co dzieje się w jego życiu i co jest dla niego w danej chwili ważne.
- Uczymy się słuchać siebie wzajemnie, uczymy się wsłuchiwać w siebie.
- Dajemy sobie wzajemnie czas, by jeszcze raz przeżyć, przemyśleć – na spokojnie, z pewnym dystansem – to, co się wydarzyło w ciągu dnia.
- Tworzymy okazję, by zastanowić się nad rozwiązaniami spraw, w których uczestniczymy. Mówiąc o czymś, możemy zaprojektować możliwe rozwiązania sytuacji, problemu, zastanowić się nad konsekwencjami działań i decyzji.
- Wyjaśniając sobie różne sprawy, staramy się zrozumieć siebie wzajemnie, dowiadujemy się, np. dlaczego dziecko postąpiło tak a nie inaczej, co je skłoniło do takiego postępowania, do takiej decyzji, do takiego wyboru.
- Dajemy sobie wzajemnie wsparcie i siłę.
Zastanówmy się, czy wśród wielu ważnych spraw, poznawanie własnego dziecka podczas rozmowy jest mniej ważne. W hierarchii naszych wartości, na jej szczycie najczęściej sytuujemy naszą rodzinę, nasze dzieci, bliskich, a dopiero niżej, wszystko inne. Patrząc z tej perspektywy, warto łapać dobre, wspólne chwile z naszymi dziećmi przy każdej nadarzającej się okazji!